Strona główna » Nie pałały do siebie sympatią

Nie pałały do siebie sympatią

przez Patryk Świtek

Przed sądem w Nowej Soli, Anna Ciszka-Marczewska, była rzecznik urzędu w Kożuchowie, domaga się przywrócenia do pracy. Burmistrz Alina Śmigiel zwolniła ją z powodu utraty zaufania. W tle jest discopolowa afera.

Proces ruszył we wrześniu, ale w grudniu mieliśmy jego drugą odsłonę. Przesłuchiwani byli kolejni świadkowie, w tym Magdalena Zwolińska, obecnie sekretarz Kożuchowa, ale jeszcze do niedawna także zastępca burmistrza. Tę funkcję jej odebrano po tym, jak w urzędzie został zatrudniony Jacek Milewski. M. Zwolińska była przy rozmowie burmistrz Aliny Śmigiel i Anny Ciszki-Marczewskiej. 

Pod nieobecność A. Ciszki-Marczewskiej (była na urlopie szkoleniowym), burmistrz poleciła kierownikowi Piotrowi Maciągowi przejrzeć umowy na organizację imprezy disco polo. Od kilku lat w Kożuchowie odbywała się Gala Cosuchovia Dance. To pomysł poprzedniego burmistrza Pawła Jagaska, z którego nowa burmistrz szybko zrezygnowała.  

Kierownik znalazł skan umowy z zespołem Szpilki. Nie było na niej kontrasygnaty pani skarbnik. 

Umowa ze Szpilkami

– Jak pani Ania wróciła do pracy, wtedy pani burmistrz poprosiła mnie i kadrową do pokoju i powiedziała, że straciła zaufanie do pani Ani. I miała sporządzone porozumienie stron i rozwiązanie umowy, a także przygotowaną opinię do związków zawodowych. Wtedy dowiedziałyśmy się, że Ania należy do związków zawodowych – zeznawała przed sądem M. Zwolińska. – Później pani burmistrz kazała wezwać panią Anię i zapytała ją o umowę ze Szpilkami oraz czy jest tam kontrasygnata. Pani Ania powiedziała, że kontrasygnata jest. Wtedy pani burmistrz powiedziała, że tej kontrasygnaty nie ma. Pokazała skan umowy i zapytała, gdzie jest oryginał. Pani Ania powiedziała, że nie wie. Pani burmistrz powiedziała, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z panią Anią, bo nie jest w stanie powiedzieć, gdzie jest oryginał umowy i nie ma kontrasygnaty. Wtedy burmistrz wręczyła wypowiedzenie za porozumieniem stron, a pani Ania powiedziała, że tego nie podpisze – mówiła sekretarz. – Przyczyny wpisane w wypowiedzeniu to były utrata zaufania i czynnik ekonomiczny. Z tego, co mi pani burmistrz przekazała, to pan Piotr, kierownik wydziału funduszy i inwestycji, miał powiedzieć, że nie ma zadań, które mógłby zlecić pani Ani – zeznawała M. Zwolińska.

Na pierwszej sprawie P. Jagasek mówił, że nieprawdą jest, że w wydziale funduszy i inwestycji nie było co robić. Twierdził, że był tam potrzebny pracownik ds. promocji. To, że brakowało kogoś od promocji, potwierdził przed sądem także kierownik P. Maciąg i jedna z pracownic. Musieli dzielić się obowiązkami dotyczącymi promocji.

Wstąpiła do związków

W trakcie procesu wyszły małe nieścisłości w zeznaniach. Otóż A. Ciszka-Marczewska należała do związku zawodowego. Przed jej zwolnieniem trzeba więc było poinformować przewodniczącego związku o takim zamiarze. Tym przewodniczącym był pan Michał, który pracuje w urzędzie.

 – Pana Michała, przewodniczącego związków zawodowych, nie było w pracy, więc do niego zadzwoniłam. Powiedziałam mu, że proszę go o wydanie opinii dotyczącego zamiaru wypowiedzenia umowy pani Ani. Pan Michał powiedział coś w stylu „dobrze, ale prześlij mi to pismo” – zeznawała M. Zwolińska. 

Pan Michał zeznawał zaraz po niej i opowiedział, że pierwszą informację o rozwiązaniu umowy z A. Ciszką-Marczewską otrzymał od samej zainteresowanej. Pokazał SMS-a z 29 maja z godziny 12.41. 

 – Około 20 minut do godziny po tym, zadzwoniła do mnie pani sekretarz i poinformowała mnie, że powódka otrzymała wypowiedzenie. Nie pamiętam treści naszej rozmowy, ale poprosiłem o przesłanie zdjęcia wypowiedzenia. Otrzymałem to zdjęcie – opowiedział. To miało być dowodem na pośpiech i chaos, w jakim pozbywano się rzeczniczki. Pan Michał podejrzewał, że już po wypowiedzeniu zorientowano się, że A. Ciszka-Marczewska należy do związków. Wstąpiła do nich na przełomie marca i kwietnia ub.r.  

Były z wrogich obozów politycznych

Kadrowa potwierdziła relację sekretarz co do spotkania, na którym burmistrz mówiła o utracie zaufania.

– One nie pałały do siebie sympatią. To było widać, Ania była zbyt pewna siebie i to się nie podobało pani burmistrz, było to widać jeszcze w kampanii wyborczej. Wynikało to z zajmowanego przez nią stanowiska, Ania asystowała burmistrzowi we wszystkich sprawach. Pierwszy raz się zdarzyło, żeby pracownik kandydował na burmistrza, one były znajomymi z pracy. Tam, gdzie burmistrz, tam była Ania. Ania uczestniczyła we wszystkich spotkaniach, domyślaliśmy się, że chodzi o to, że wynika to z jej obowiązków. W czasie kampanii Ania była bardzo za burmistrzem, nie wiem, czy pomagała mu oficjalnie, jej głos był widoczny, razem działali pod jednym szyldem kampanii – zeznawała kadrowa. Już na poprzedniej rozprawie P. Jagasek stwierdził, że zwolnienie A. Ciszki-Marczewskiej to była „zemsta polityczna”. W Kożuchowie to była powszechna wiedza, że obie panie były z wrogich obozów politycznych. Były nawet rywalkami w wyborach parlamentarnych. A. Ciszka-Marczewska startowała z list PO, A. Śmigiel – z PiS. 

Czytaj także: „Stanęły oko w oko” https://regionalna24.pl/stanely-oko-w-oko/

Tobie może spodobać się

Zostaw komentarz