Alina Śmigiel, burmistrz Kożuchowa, zwolniła z pracy rzeczniczkę Annę Ciszkę-Marczewską. Oficjalny powód to brak zaufania.
Annę Ciszkę-Marczewską w Urzędzie Miasta zatrudnił Paweł Jagasek, poprzedni burmistrz. Pełniła funkcję rzecznika prasowego, ale także zajmowała się promocją, m.in. organizacją gali Cosuchovia Dance. Do polityki weszła w ub. roku, kiedy to pojawiła się na listach Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Dostała 13. miejsce. PiS do tych samych wyborów wystawił Alinę Śmigiel, która wówczas była radną powiatową i pracowała jako zastępca kierownika USC w kożuchowskim urzędzie.
W gminie odbyło się więc bezpośrednie lokalne starcie kandydatki KO z kandydatką PiS. Żadna nie dostała się do Sejmu, ale poczucie zwycięstwa mogła mieć A. Śmigiel, która słabiej obkleiła gminę plakatami i była mniej aktywna podczas kampanii. Nie miała też takiego wsparcia jak A. Ciszka-Marczewska, którą promował burmistrz P. Jagasek. Śmigiel zgarnęła 1.678 głosów, Ciszka – 1.291.
Do dogrywki w wyborach samorządowych nie doszło, bo A. Ciszka-Marczewska bezskutecznie kandydowała do Rady Powiatu, natomiast A. Śmigiel z powodzeniem wywalczyła fotel burmistrza Kożuchowa. W ratuszu od początku mówiło się, że A. Ciszka-Marczewska, która była prawą ręką burmistrza, będzie po wyborach pierwsza do zwolnienia.
Chce przywrócenia do pracy
Po przegranej P. Jagasak, rzeczniczka wzięła dwutygodniowy urlop. Pracownicy w kuluarach mówią, że A. Śmigiel chyba nie spodziewała się, że A. Ciszka-Marczewska jeszcze wróci. Po dwóch tygodniach stawiła się jednak gotowa do pracy.
– Burmistrz była mocno zaskoczona – słyszymy od pracowników.
Po jakimś czasie wezwała do siebie A. Ciszkę-Maraczewską i w obecności sekretarz Magdaleny Zwolińskiej wręczyła jej wypowiedzenie. Podobno przygotowała aż trzy wersje, ale rzeczniczka żadnego nie podpisała. Mimo to została zwolniona, a jako główny powód podano brak zaufania. Był też drugi, ekonomiczny, ale nie wiadomo, na ile prawdziwy, bo w tym czasie do ratusza byli przyjmowani inni ludzie, m.in. radny powiatowy z PiS Tomasz Klimek. Ponoć poręczną osią sporu stała się umowa z zespołem disco polo „Szpilki”, którą przygotowywała A. Ciszka-Marczewska. Grupa miała wystąpić podczas tegorocznej gali Cosuchovia Dance. Miała podpisaną umowę na 14 tys. zł. Chociaż festiwal nie doszedł do skutku, to zespół był gotowy wystąpić. Ich menadżer zażądał, aby Urząd Miasta wypełnił kontrakt. Urzędnicy odmówili, twierdząc, że pod umową brakowało kontrasygnaty skarbniczki. Sprawa prawdopodobnie skończy się w sądzie. Szerzej piszemy o niej w tym wydaniu „Regionalnej”.
Do sądu poszła także A. Ciszka-Marczewska. Uważa, że jej zwolnienie jest bezzasadne i chce dalej pracować.