Wydawać by się mogło, że Sejm i Senat to miejsce dla poważnych ludzi, tymczasem dochodzi tam do scen jak na korytarzach podstawówki, zwłaszcza gdy trafią na siebie Łukasz Mejza (PiS) i Wadim Tyszkiewicz (Nowa Polska)
O tym, że Łukasz Mejza, poseł PiS i senator Wadim Tyszkiewicz (Nowa Polska) nie darzą się sympatią, wiadomo nie od dziś. W środę, 24.09., spotkali się w bufecie w Domu Poselskim i wymienili ze sobą kilka zdań. Senator był z żoną, a poseł – z dzieckiem. Nie wiadomo, co senatorowie i posłowie robią ze swoimi rodzinami w bufecie sejmowym, ale podobno nikt nie zakazuje im zabierać rodzin do „pracy”. Przy sałatkach doszło jednak do konfrontacji, po której W. Tyszkiewicz poskarżył się „pani”, tzn. marszałek Małgorzacie Kidawie-Błońskiej.
„Szanowna Pani Marszałek, zgłaszam zdarzenie, jakie miało miejsce w restauracji w Nowym Domu Poselskim dnia 24.04.2025 roku o godzinie ok. 10:30. Do bufetu z jedzeniem, przy którym staliśmy, nakładając jedzenie wraz z żoną Agnieszką Tyszkiewicz, podszedł poseł Łukasz Mejza, trzymając dwu-trzyletnie dziecko na ręku. Prowokacyjnie zaczął zaczepiać mnie i moją żonę, używając słów obelżywych i zwrotów” – tak brzmią pierwsze słowa notatki, do której dotarli dziennikarze.
„Trzęsiesz się, dziadku”
Senator wyliczył wszystkie obelżywe słowa i zwroty m.in. „jesteś chorym psychicznie oszustem”, „trzęsiesz się, dziadku” (Tyszkiewicz ma 66 lat). Były też wulgaryzmy, a także propozycja o charakterze seksualnym, kierowana do senatora i jego żony. W. Tyszkiewicz napisał, że reagowała Straż Marszałkowska i ochrona, a zdarzenie widziało kilkadziesiąt osób.
„Zachowanie posła Łukasza Mejzy było prowokacyjne, a obrażanie kobiety, mojej żony i mnie, haniebne” – napisał W. Tyszkiewicz w notatce.
Senator powiedział dziennikarzom, że według niego Ł. Mejza prowokował go, żeby dał mu w twarz. W. Tyszkiewicz często chwali się tym, że jako młody chłopak trenował boks, a niedawno wrzucał na Facebooka zdjęcia z sali treningowej. Ł. Mejza też często publikuje zdjęcia z siłowni. On również twierdzi, że trochę boksuje, a nawet że ma propozycję od jednej z federacji, w której biją się jutuberzy i aktorzy. Do rękoczynów nie doszło, bo – jak powiedział senator – obiecał kiedyś żonie, że w takich sytuacjach zrobi krok w tył.
To ja jestem najpopularniejszy
Ł. Mejza twierdzi, że to W. Tyszkiewicz go zaczepił, w dodatku gdy ten był z dzieckiem.
– Artykuły, które pojawił się na ten temat, to jest jakiś bullshit (red. gówno prawda). Zaczepił mnie, gdy miałem dziecko na rękach, więc powiedziałem mu w bardzo ostrych, konkretnych słowach, żeby się natychmiastowo oddalił – mówi poseł PiS.
Do redakcji przesłał swoje oświadczenie w tej sprawie. Pisze w nim:
– Tyszkiewicz to przykład, że badania powinny być obowiązkowe dla każdego kandydata w wyborach. Również psychiatryczne. Obywatele powinni mieć gwarancję, że wybierają osoby o właściwej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
Według Ł. Mejzy, senator jest „siedliskiem kompleksów”. Wnioskuje to po jego Facebooku, na którym często publikuje coś o Ł. Mejzie. Poseł za te wpisy zapowiedział zresztą pozew cywilny.
– Wcale mu się nie dziwię, że jest zakompleksiony na moim punkcie, bo dla naszego regionu lubuskiego nie zrobił nawet 5 procent tego, co ja. Do tego nie może przeboleć, że to ja jestem najpopularniejszym lubuskim politykiem, a ponadto miałem zaszczyt być członkiem rządu. On nigdy nie będzie miał takiej pozycji, jak ja w Warszawie. W swoim środowisku jest pośmiewiskiem, dlatego nie pełni i już nigdy nie będzie pełnił żadnych funkcji w ogólnopolskiej polityce” – twierdzi Ł. Mejza.
Plucie pod nogi
Ł. Mejza utyrzymuje, że W. Tyszkiewicz wielokrotnie zaczepiał go słownie w ostatnich latach. Poseł opowiada, że gdy mijają się na korytarzu, senator wykonuje gest splunięcia mu pod nogi.
– Tym razem przesadził, bo zaczepił mnie, gdy byłem z małym dzieckiem na rękach. Więc mu odpowiedziałem. A że jest słaby mentalnie, to zaczął cały się trząść z nerwów i musiała mu na pomoc ruszyć żona. A potem jak typowa fujara, pisze skargę, gdy mu się odpowiada i merytorycznie „wyciera nim podłogę”. Miękiszon. Szkoda na niego czasu. To jest mentalnie tak słaby chłopiec, że gdy ostatnio cwaniakował i kłamał w internecie, wniosłem prywatny akt oskarżenia dotyczący zniesławienia, to Tyszkiewicz musiał schować się za immunitetem – pisze Ł. Mejza.
Jak bokserzy przed walką
Sprawa ma ponoć także trafić do sejmowej komisji etyki. Katarzyna Osos, lubuska posłanka KO, jest podana przez senatora jako jeden ze świadków zajścia.
– Początek widziała Iwona Hartwich. Jak podeszłam bliżej, to oni stali od siebie dosłownie na centymetry, jak bokserzy przed walką. Łukasz po chamsku odzywał się do małżonki Wadima i do niego. Niektóre teksty to już były poniżej pasa, że żona musi się spotykać z innymi mężczyznami, bo Wadim ma problemy, tylko gorszymi słowami – opowiada posłanka. – Próbowałam odciągnąć Wadima i mówiłam mu, żeby się nie wdawał w sprzeczkę, bo to nie ma sensu. Nawet interweniowała Straż Marszałkowska. Wyglądało to jak pyskówka na podwórku – mówi K. Osos. Po całym zdarzeniu rozmawiała z żoną W. Tyszkiewicza. – Opowiadała, że jak oni się mijają, to zawsze są takie sytuacje. Pierwszy raz byłam świadkiem ich sprzeczki, ale widać było, że bardzo się nie lubią – mówi posłanka.