Mieszkanka: – Zawsze w swojej naiwności myślałam, że rada miasta, rada powiatu, że nasi radni stoją na straży interesów mieszkańców. A z tego wynika, że wszystkich interesy są ważne, tylko nie nasze, ludzi, którzy tam pobudowali domy, tam żyją i płacą podatki.
Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że krematorium dla zwierząt jest w mieście potrzebne, ale sprzeciwiają się takiej inwestycji w bliskim sąsiedztwie ich domów. W czwartek (4.04) w starostwie spotkali się z przedsiębiorcami, którzy budują krematorium, z przedstawicielami starostwa z wicestarostą Waldemarem Wrześniakiem na czele (pozwolili na budowę) i przedstawicielami urzędu miasta z prezydentem Jackiem Milewskim na czele (wiedzieli o wszystkim).
Będą spalać martwe kotki i pieski
Jako pierwsi, głos zabrali przedsiębiorcy. – W naszym krematorium dla zwierząt domowych tak naprawdę [paywall] skremowane będą mogły być tylko zwierzęta, które towarzyszą nam i nie są jadalne. To się sprowadza do piesków i kotków – poinformowali. – Na to mamy pozwolenie i to możemy robić – podkreślili.
Powiedzieli, że budynek krematorium ma 100 metrów kwadratowych. – Już sama wielkość budynku daje do zrozumienia, że nie jest to manufaktura przemysłowa – zaznaczyli. – Zastosowanie pieca jest nieuciążliwe. Nic z pieca nie wyjdzie. Poza tym ten piec nie jest nastawiony na pracę ciągłą. Nawet w jakimś dobrym biznesplanie nie spodziewamy się, że będziemy spopielać pieski 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Dużo więcej zanieczyszczenia powoduje mały domek na wsi, w którym ktoś pali szmatami – przekonywali.
Mieszkańców nie przekonali
Jeden z mieszkańców przejrzał plan przygotowany przez przedsiębiorców. Wynika z niego między innymi, że w budynku krematorium stanie lodówka wielkości dwa metry na metr, a raptem półtora metra dalej stanie piec. – Proszę sobie wyobrazić, co się stanie w wyniku zaniku napięcia na pięć godzin – mieszkaniec zasugerował, że rozgrzany piec podniesie temperaturę w lodówce i rozmarzną przetrzymywane tam szczątki zwierząt. – Zaplanowaliście salę pożegnań, która ma mieć trzy i pół metra kwadratowego – kontynuował mieszkaniec. – Uważam, że to awaryjne miejsce na przechowywanie martwych zwierząt – ocenił. – Napisaliście w planie, że zbiornik będzie miał szczelne dno. Tylko że on powstanie z kręgów betonowych, które między sobą nie są uszczelniane – punktował.
– Panowie nie bierzecie pod uwagę nazwy budynku i tego, co on sobą reprezentuje. To się źle kojarzy – wytknął kolejny mieszkaniec.
– Nasz budynek kształtem przypomina dom – odpowiedzieli przedsiębiorcy. – Plan nasz jest taki, że nie będzie tam wielkiego napisu „Krematorium”, czy świecącego neonu. Mamy w planie ładnie to ogrodzić zielonymi tujami. Żyjemy w XXI wieku. Są cmentarze, są zakłady pogrzebowe. To jest stygmatyzowanie pewnych rzeczy – ocenili zachowanie mieszkańców.
– My tu byliśmy pierwsi i to nam coś się dostawia! – przypomnieli mieszkańcy.
Otwierasz okno i śmierdzi
Mieszkańcy Pleszówka żyją w sąsiedztwie strefy przemysłowej, na której wyrosło sporo fabryk. – Przerabiamy emaliernię, Elektropoli, hutę… – wyliczyli w trakcie spotkania. Sytuację porównali do kamyczków wrzucanych do ogródka. Nie chcą kolejnego w postaci krematorium dla zwierząt. – To będzie kolejny dymiący komin – wyjaśnili.
– Tak się dziwnie składa, że chorujemy na nowotwory – punktowali w starostwie. – Przychodzi sobota, otwierasz rano okno i się dusisz – opowiadali.
– Dostajemy rykoszetem – bronili się przedsiębiorcy.
– Nie – zaoponowali mieszkańcy. I zwrócili uwagę, że przy stawianiu kolejnych fabryk nikt z nimi nie rozmawiał i to samo się wydarzyło w przypadku wydania zgody na wybudowanie krematorium. Gdyby takie rozmowy się odbyły odpowiednio wcześnie, to być może udałoby się zmienić lokalizację inwestycji, zanim jeszcze ruszyła budowa.
Zapłacą podatnicy?
Głos zabrał prezydent Jacek Milewski. – Jesteśmy na trzecim spotkaniu i nie ma szans na porozumienie – ocenił. – Panowie, pytanie jest krótkie – zwrócił się do przedsiębiorców. – Pytałem o to na poprzednim spotkaniu i powtórzę jeszcze raz. Jaka jest cena za rezygnację z tego miejsca? Jakie koszty?
Przedsiębiorcy nie potrafili podać konkretnych kwot. – Jesteśmy pewni, że koszty są gigantyczne – ocenili.
– Musicie państwo mieć świadomość, że ponieśliśmy ogromne koszty związane z tą inwestycją, która została uruchomiona. Na chwilę obecną podjęliśmy decyzji o dalszej jej realizacji, w tym miejscu, w którym mamy pozwolenie na budowę – zapowiedzieli.
– Panowie, zapewnialiście, że to będzie mały interes. A nagle się robi gigantyczna kwota? – zdziwili się mieszkańcy. Zaproponowali, żeby może krematorium zbudować w okolicach oczyszczalni ścieków. Przedsiębiorcy na taką lokalizację zaczęli kręcić nosami.
Z wywodu Milewskiego wynikało, że miasto jest skłonne zapłacić inwestorowi za działkę i poniesione koszty związane z budową. Czyli musieliby za to zapłacić podatnicy. Gdyby prezydent Milewski i wicestarosta Wrześniak wcześniej, czyli przynajmniej kilka miesięcy temu zorientowali się, że taka inwestycja budzi sprzeciw, gdyby wcześniej zaczęli rozmowy, zanim jeszcze ruszyła budowa krematorium, to być może dziś nie byłoby takiego wzburzenia wśród ludzi, a miasto nie byłoby narażone na ewentualne koszty.
Milewski wiedział
Milewski w trakcie jednego z niedawnych spotkań z mieszkańcami bronił się, że wcześniej nie wiedział nic o budowie krematorium. Czyżby?
Przy okazji zebrania, które odbyło się w ubiegłym roku na Pleszówku i dotyczyło remontów tamtejszych dróg, jedna z mieszkanek zapytała Milewskiego o krążące plotki. Następnie wysłała do Milewskiego maila o następującej treści: „W nawiązaniu do rozmowy na spotkaniu na Pleszówku wczoraj (27.02.23) przypominam o pytaniu dotyczącym rzekomego planu powstania zakładu utylizacji zwierząt na strefie przemysłowej. Mam nadzieję, że to jest rzeczywiście tylko plotka”. Otrzymała wtedy od Milewskiego odpowiedź następującej treści: „Sprawdziłem temat zakładu utylizacji zwierząt na strefie. Temat pozwolenia na budowę dla takiego zakładu nie jest znany, ani w Mieście, ani w Starostwie Powiatowym. Może plotka pojawiła się stąd, że w zeszłym roku Starostwo Powiatowe wydało pozwolenie na budowę na małej (powierzchnia 0,5 ha), prywatnej działce obok Electropoli dla mini krematorium dla zwierzątek domowych (pieski, kotki, chomiki, świnki morskie itp.). Pozdrawiam Jacek Milewski”. Czyli prezydent wiedział, że powstanie krematorium.
Kupi pani mój dom?
Głos w trakcie czwartkowego spotkania zabrała naczelniczka ze starostwa. – Wpłynął wniosek od inwestorów. Organ zweryfikował to, co ma obowiązek zweryfikować, zgodnie z przepisami prawa – powiedziała. – Organ określił strony w postępowaniu. To działki w obszarze oddziaływania danego obiektu… – próbowała tłumaczyć.
– Czy pani kupi dom ode mnie? Jest blisko huty, a teraz będzie też blisko krematorium? Kupi pani? – zapytała mieszkanka urzędniczkę.
– Ja też chętnie sprzedam, kupi pani? – zapytała kolejna mieszkanka.
– Ta inwestycja nie wpisuje się w rozporządzenie dotyczące inwestycji, które mogłyby znacząco lub potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko – kontynuowała urzędniczka.
Głos zabrał wicestarosta Wrześniak. – Kwestię rozpatrzy również wojewoda – poinformował. – Od strony formalno-prawnej wojewoda się tym zajmie…
A kwestia ludzka?
Mieszkanka: – Zawsze w swojej naiwności myślałam, że rada miasta, rada powiatu, że nasi radni stoją na straży interesów mieszkańców. A z tego wynika, że wszystkich interesy są ważne, tylko nie nasze, ludzi, którzy tam pobudowali domy, tam żyją i płacą podatki – wytknęła.
– Ten zarzut jest troszkę na wyrost – oburzył się Sławomir Kwietniowski, prawnik zatrudniany przez starostwo, czyli przez podatników. – Proszę zrozumieć, że władze samorządowe działają na podstawie przepisów prawa i w granicach prawa – zwrócił się do mieszkańców.
– My wychodzimy państwu naprzeciw – przekonywali przedsiębiorcy. – Traktujemy to spotkanie w zasadzie jako informacyjne, żeby rozwiać wątpliwości i przedstawić stan faktyczny. Żebyście państwo nie musieli wierzyć w brednie wyssane z palca, którymi ktoś chce ugrać coś dla siebie – rzucili oskarżenie.
– Czy ma pan kogoś konkretnego na myśli? – zapytała jedna z mieszkanek.
– Jeszcze nie, ponieważ nie mam jeszcze listy tych osób – odparł jeden z przedsiębiorców.
Niewykluczone, że sposobem na zdobycie nazwisk „tych osób” było puszczenie listy obecności w trakcie spotkania w starostwie.
Podstęp?
Mieszkańcy, którzy przyszli na spotkanie, złożyli podpisy na wspomnianej liście, bo byli przekonani, że wypuścił ją gospodarz, czyli wicestarosta Wrześniak. Później okazało się, że listę wypuścili przedsiębiorcy, nie informując o tym nikogo. Gdy prawda wyszła na jaw, większość mieszkańców opuściła już salę, więc nie mogli zawnioskować o wykreślenie ich imion i nazwisk. Zawnioskowała o to garstka tych, którzy jeszcze byli na sali. Nie obyło się bez interwencji prawnika zatrudnianego przez starostwo, którego wcześniej do działania zmobilizowali mieszkańcy. Wyjaśnił inwestorom, że nie mają prawa postępować w ten sposób. Przypomniał o ochronie danych osobowych. I zaznaczył, że jeśli mieszkańcy wycofują swój podpis, to należy zamazać ich imiona i nazwiska. W kuluarach wybrzmiały pytania o to, do czego przedsiębiorcy zamierzają wykorzystać zebrane podstępnie imiona i nazwiska mieszkańców sprzeciwiających się budowie krematorium w tak bliskiej odległości od domów. Wybrzmiało też retoryczne pytanie o to, czy taki podstęp ze zdobywaniem nazwisk ze strony przedsiębiorców przysłuży się budowaniu obustronnego zaufania, czy wręcz przeciwnie – to zaufanie nadwyręży jeszcze bardziej.
PS
W imieniu mieszkańców, jeszcze przed spotkaniem w starostwie wysłaliśmy kilka pytań do przedsiębiorców, do prezydenta Milewskiego, do wicestarosty Wrześniaka. Do minionej środy, czyli do momentu wysłania gazety do druku, nie odpowiedzieli.
21
Poprzedni artykuł